Kiedy sprowadziłem się do Marek, zastanawiałem się, co jest historycznym symbolem miasta. Wybór był dość oczywisty – położona w sercu naszej miejscowości fabryka braci Briggs. W jeden z weekendów obszedłem ją dookoła. Sprawia smutne wrażenie. W niczym nie przypomina miejsca, w którym ponad sto lat temu pracowało nawet 3 tys. osób, wyrabiających przędzę dla carskiej Rosji. W te mury warto tchnąć nowego ducha – pomyślałem. I mnóstwo, mnóstwo pieniędzy.
Piszę o tym, bo w środę na posiedzeniu rady miasta ma zostać podjęta uchwała w sprawie (i tu pozwolę sobie zacytować urzędniczy język) „przygotowania i przeprowadzenia postępowania w celu wyboru partnera prywatnego dla realizacji przedsięwzięcia inwestycyjnego w postaci rewitalizacji obiektów pałacyku i fabryki rodziny Briggsów w Markach, w celu przeznaczenia ich na funkcje kulturalno – edukacyjne”. Jeśli uchwała zostanie podjęta, zostanie otwarta droga do rewitalizacji fabryki. Nie oszukujmy się – miasto samo tego nie zrobi. Nie ma na to pieniędzy i prędzej wybuduje (z unijną pomocą) kanalizację niż załaduje kasę w nawet prestiżowy projekt. Oby się znalazł prywatny partner, który nie tylko będzie mieć ochotę wejść w to przedsięwzięcie, ale będzie dysponować stosownymi zasobami finansowymi (o co dziś wcale nie jest tak prosto).
Być może jego nakłady będą mniejsze niż wynikałoby to z pierwotnego projektu uchwały. Według radnego Jacka Orycha, powstała koncepcja, by oddzielić tereny fabryki od pałacyku. Powód jest dość oczywisty. W pałacyku działa gimnazjum, a zanim nowe powstanie, upłynie jeszcze mnóstwo wody w Wiśle. Jest jeszcze jeden aspekt, na który warto zwrócić uwagę. Inwestorzy oglądają dziś każdą złotówkę dwa razy zanim ja wydadzą. Stąd może lepiej będzie, jeśli skupią się tylko na rewitalizacji samej fabryki.
Taki mariaż może się udać. Dowodem są przedsięwzięcia kulturalne na nieodległej starej Pradze. Tętni wieczornym życiem wytwórnia wódek Koneser przy Ząbkowskiej, kulturalnym hitem jest też Fabryka Trzciny przy Otwockiej. Oba miejsca łączy nie tylko praska lokalizacja, ale przede wszystkim pomysł na zagospodarowanie postfabrycznych zabudowań. Widać, że podobnie myślą władze Marek. W jednym z ubiegłorocznych wywiadów burmistrz Werczyński wskazywał na wzór Fabryki Trzciny, nie wykluczając, że jej właściciel zainwestuje w naszym mieście. Pożyjemy, zobaczymy.
W każdym razie trzymam kciuki za ten projekt. Chciałbym, żeby Marki przestały się kojarzyć z korkami na Piłsudskiego, centrum handlowym M1 czy palarnią kawy Tchibo, a zaczęły z nowoczesną i prężną instytucją kulturalną. Taką, która powstanie w fabryce braci Briggs.
Tadeusz_1972