Niedawno trzykrotnie wybierałem się na miejskie – krótsze bądź dłuższe – przechadzki. Wszystkie łączą dwie rzeczy – bliskość kanału mareckiego oraz dżentelmenów, którzy na mrozie rozgrzewali się przy pomocy napojów wyskokowych. Zarówno na wale niedaleko delikatesów Aga, w parku obok fabryki Briggsów czy na tyłach kiosku na rogu ul. Braci Briggs i Piłsudskiego młodzi lub mniej młodzi amatorzy alkoholu raczą się procentami na świeżym powietrzu. Żeby tam jeszcze była jakaś parasolka i ogródek piwny. Gdzie tam, przecież zima jest, a pić jakoś trzeba. Całe szczęście, że dzieci bardziej były zajęte okolicznym ptactwem i nie zwracały uwagi na nieustraszonych ratowników budżetu państwa (wiadomo – akcyza :)!).
Nieustraszeni ratownicy budżetu państwa
21 Poniedziałek Lu 2011
Posted Życie codzienne
in