Wracałem ostatnio ze znajomą, która – jadąc na spotkanie z ks. Isakowiczem-Zaleskim – zapytała, czemu tak często pisze o sprawach związanych z marecką – użyjmy tego słowa – polityką.
Przecież od tego są blogi radnych czy strona urzędu miasta – konstatowała – gdzieś ginie to, co robiłeś rok temu – pisałeś o ludziach, ich problemach, o miejscach. Fajny był wpis o pizzerii przy Ząbkowskiej. Ludzie chcą czytać o tym, co się dzieje w Markach, ale niekoniecznie o tym, co się dzieje w ratuszu i jego przyległościach.
Cóż, przyznam, że te delikatne słowa podziałały niczym kubeł zimnej wody. Jedno może się wydawać autorowi bloga (że jest dobrze), drugie – jego czytelnikom (że autor przynudza). Szczerze – nie był to zresztą jedyny taki sygnał. Szybki rachunek sumienia i pierwsze wnioski: z blogu zniknęły mareckie Madonny, kwestionariusz pojawia się coraz rzadziej. Dlatego, o ile starczy sił i czasu (obie rzeczy są ostatnio deficytowe), postaram się wrócić do korzeni. Co nie oznacza, że zaprzestaną pisać o newsach z okolic al. Piłsudskiego 95. Kolejny już w sobotę…
Jan Orłowski said:
Panie Tadeuszu
Tak naprawdę uważam, że nie był to kubeł zimnej wody, lecz może szklaneczka. Fakt, że ostatnio Pański blog może stracił wigor, lecz w porównaniu do mareckich blogów jest pan daleko w czołówce. O mareckim forum nie wspomnę, gdyż zmienił swój styl z poszukiwania prawdy na poszukiwanie pracy i reklamy. Myślę, że taka sytuacja nastąpiła, gdyż znudziło się nam ciągłe narzekanie i wskazywanie na istniejące nieprawidłości. Czasami myślę, że zachowujemy się jak w starym przysłowiu nie obrażając nikogo – „Gdy pluć świni w oczy ona mówi, że deszcz pada i dalej będzie taplać się w błocie a my wyborcy patrzymy zacierając rączki, lecz jeszcze nie wiemy czy na smakowitą świnkę czy może na jej korytko. 🙂