W niedzielę się piekliłem, bo od 1 lipca wchodziła w praktyce ustawa śmieciowa, a worków ani widu, ani słuchu. W poniedziałek po południu MLP* dała mi znać, że wreszcie są. Tyle, że jedna wywózka odpadów biodegradowalnych nas minęła. Pal licho. Jak mawia mój znajomy z pracy, zresztą były radny Sulejówka, ustawa musi się dotrzeć. W związku z tym „dotarciem” zwracam się z prostym wnioskiem racjonalizatorskim o przywrócenie dawnej wielkości worków na posegregowane odpady. Te, które znaleźliśmy dzisiaj pod drzwiami, są wersją pozornie oszczędnościową, czyli…mniejszą. Fakt – są dużo lepszej jakości. Ale to ich jedyna zaleta, bo mieszkańcy będą ich potrzebować więcej, by dać sobie radę z miesięcznymi odpadami. Czyli koszty wcale nie będą niższe, a markowianie – delikatnie mówiąc – wkurzeni. Po co ten samobój?
*Moja Lepsza Połowa
Jarosław Jaździk said:
Dokładnie tak, o wielkości worków pisałem na mareckim forum w ostatni weekend, są naprawdę malutkie. Zastanawiałem się też, dlaczego mamy kupować worki na trawę, przecież dostajemy worki na odpady kompostowe, a to chyba to samo. Firma Lekaro robi sobie z markowian żarty. Proszę zastanówcie się, kto będzie czerpał korzyści, gdy mieszkańcy sami będą kupować worki i do tego bezbarwne (najdroższe)? Ja na pewno nie kupię i będę wszystkie odpady bio umieszczał w brązowych workach, ponieważ takie jest ich przeznaczenie.
Anonim said:
Bardzo dziękuję, że wróciłeś do „zapisków ekswarszawiaka”, czytam z przyjemnością i nie wyprowadzaj się już stąd… nigdy! Stała czytelniczka.