…oto jest pytanie. Fanów obu rozwiązań można spotkać w obu porach. Do tej pory wybierałem raczej pierwszy wariant, ale bezlitosna Warszawa, która kradnie czas, ostatnio pozbawiła mnie tej możliwości. Stąd przeprosiłem się z rozwiązaniem numer dwa – tym bardziej, że prezes na wiosnę widzi mnie w swoim teamie. Ale po wczorajszym biegu nie mam wątpliwości – lepiej biegać nad ranem. Nie tylko dlatego, że więcej widać. Otóż moje płuca nie są narażone na wchłanianie dymu, w którym jest pełno spalonych szmat i plastikowych butelek, innymi słowy – całego syfu, który wpadł palaczowi (a raczej w liczbie mnogiej – palaczom) pod rękę. Żeby było jasne – nie jest to tylko przypadłość marecka – podobny scenariusz biegacz przerobi też w Ząbkach.
Biegać rano czy wieczorem…
15 Niedziela Gru 2013
Posted Życie codzienne
in