Na początku ważne zastrzeżenia – piszę ten tekst, by nie krytykować, ale zaapelować. Do skreślenia tych kilku słów natchnął mnie Kraków. Właśnie rozpoczęło się głosowanie nad projektami zgłoszonymi w ramach budżetu obywatelskiego. Jego koniec przewidziano na 5 października. Ale co najważniejsze – przygotowania Krakusów trwają od co najmniej od maja – wtedy zaczęły się spotkania z mieszkańcami. U nas na razie na ten temat panuje cisza, a jeśli jest głośno, to pewnie tylko w szczelnych murach ratusza. Albo więc skończyło się tylko na ubiegłorocznym pilotażu, albo projekt jest utrzymywany w tajemnicy. Niedobrze, bo jeśli jest to budżet obywatelski, to powinna odbyć się ewaluacja, rzecz jasna z udziałem obywateli, poprzedniej edycji. A propozycji, jakie mamy z Jackiem Orychem i Pawłem Pniewskim, którzy promowali latem ubiegłego roku to przedsięwzięcie, mamy co najmniej kilka.
Po pierwsze, pierwszą weryfikację projektów powinni przeprowadzić sami mieszkańcy. Każde zgłoszenie powinno mieć 15-20 podpisów. Nie może być takiej sytuacji, że każdy wymyśla sobie projekt i nie zbiera wstępnego poparcia.
Po drugie, warto się zastanowić nad obniżeniem wieku dla głosujących – wciągnijmy młodych ludzi do odpowiedzialności za lokalną społeczność. Niech z głosowaniem zmierzą się np. 16-latkowie.
Po trzecie, ustalmy, że jeśli są oszczędności z pierwszej piątki projektów – do realizacji wchodzi np. szósty. Moim zdaniem, nie można też przekraczać budżetu zwycięskiego projektu – przecież ich wartości były szacowane w ratuszu. Jeśli coś ma kosztować maksimum 100 tys. zł, to niech nie kosztuje 150 tys. zł.
Po czwarte, trzeba mieć więcej czasu na promocję budżetu obywatelskiego. Tu urząd musi wyjść ulicę – dosłownie. Przykład? Ustawmy stoiska informacyjne budżetu obywatelskiego w niedzielę przed parafiami – jako Grupa Marki 2020 – chętnie w tym pomożemy.
Błagam – nie róbmy tego na chybcika, po łebkach.
PS. Nie startuję w wyborach