Kilka lat temu, w sezonie zimowym, jechałem Ząbkowską w stronę Ząbek. Nagle na skrzyżowaniu kierowca, który jechał z naprzeciwka, zabuksował i stanął na środku drogi. Noga na hebel, a tu nic, auto płynie, jezdnia przypominała lodowisko. Jedyną drogą była ucieczka na pobocze. Wtedy jeszcze nie było wiaduktu, gwałtowny skręt w prawo, przeskok przez krawężnik, lądowanie w krzakach – pańdzioch dał radę (i bez szwanku). Wyszedłem na ugiętych nogach, ale udało się uniknąć nieszczęścia. Piszę o tym w kontekście tego, co ostatnio widzę na tym skrzyżowaniu.
Boję się powtórki z historii. Od strony budowy obwodnicy płynie woda – szerokim, leniwym strumieniem. Wypływa na jezdnię, pokonuje Ząbkowską i spływa w stronę Szpitalnej. Samochody rozchlapują ją w obu kierunkach. „Winna” jest pompownia, z której H2O wypływa nawet w bezdeszczowe dni. Problem w tym, że robi się coraz zimniej, niedługo może chwycić lód (zwłaszcza nad ranem). A wtedy powstanie lodowisko i gotowe zaproszenie do nieszczęścia. Miasto zgłosiło problem do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Liczymy na interwencję wykonawcy robót. A kierowców uprzedzam – uważajcie na tym odcinku.