Duzi faceci, a emocje, jak u dzieciaków. Gdzie? Ano na Orliku przy Stawowej podczas turnieju szóstek piłkarskich. Odczułem to na własnej skórze. Zostałem zaproszony do gry w zespole R+, który uczestniczy w tych rozgrywkach. Wrażenia? Wraz z pierwszym gwizdkiem zaczyna walka, która przypomina mi czasy rywalizacji w podstawówce. Z jedną zasadniczą różnicą – mam wrażenie, że dzieciaki są bardziej uczciwe. Dziwnie się człowiek czuje, gdy w mareckiej lidze zostanie skoszony równo z trawą, czeka na gwizdek sędziego (bez efektu), jego koledzy podnoszą ręce, a zadowolony przeciwnik nic sobie z tego nie robi i pędzi z kontratakiem. Bo liczy się tylko wynik. Po dwóch-trzech podobnych sytuacjach zaczynasz się zastanawiać, czy zasady fair play jeszcze istnieją. Po tak krótkiej szkole piłkarskiego życia przyjmujesz niechciane reguły gry, zaczynasz się rozpychać łokciami, pomagasz sobie ręką w grze, a gdy przeciwnik protestuje – krzyczysz „Graj, nie było gwizdka”…
Przegraliśmy trzema bramkami. A mimo to jestem zadowolony. Zagrałem z fajną drużyną, która wie, że uczestniczy w rozgrywkach dla satysfakcji. No i zrzucone kilogramy – bezcenne.