Dzieciak się pochorował i rano trzeba było wstać, by zdobyć numerek do lekarza. Tak to sobie kalkuluję, że jestem w przychodni o siódmej, a to zwykle wystarcza do zajęcia pierwszego-drugiego miejsca w kolejce. Dziś ruszyłem nawet wcześniej, ale jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie zdobędę pole positions. Ba, byłem piąty, a tu jeszcze takie wietrzysko. Stałem się za to słuchaczem klubu dyskusyjnego i w ciągu zaledwie kwadransa już wiedziałem, co się dzieje w polskim sporcie.

Na początku największym wzięciem cieszyła się sprawa Kamila Stocha, który wczoraj zawalił drugi skok i spadł z pierwszego na dziewiąte miejsce Panie, jak sędziowie mogli go wypuścić na taki wiatr – dociekał jeden z panów. Inny: młody jest, trzeba poczekać jeszcze ze dwa lata, spalił się wczoraj następca Małysza. Płynnie przeszliśmy do Justyny Kowalczyk. Panowie żałowali oczywiście porażki w sprintach naszej mistrzyni, ale obecność przy drzwiach przychodni zgodnie natchnęła ich do złotej myśli: nie ma tam jakiegoś profesora, co by Justynie przepisał leki na astmę? Od razu jej wydajność skoczyłaby o 30 proc. Ciekawe, co by na to powiedziała Marit Bjoergen, jej główna rywalka? A może by coś doradziła?

Odrobiwszy zimową lekcję, przeszliśmy do tematu zbliżających się EURO 2012. No nie, to będzie plama, taka słaba grupa, a oni nawet nie z niej wyjdą – zawyrokował jeden z panów. Inny dorzucał: po co nam te stadiony, pan słyszał, że w Portugalii rozbierają je po mistrzostwach 2004? Ciepłe słowa nie padły też na temat PZPN i afery orzełkowej, ale tu pozwolę sobie ich nie cytować. A w ogóle, czemu ten Smuda wciąga do reprezentacji piłkarzy z zagranicznych klubów? – zapytał jeden z dyskutantów. Tu jeden z panów się obruszył, wskazując na polskie trio z Dortmundu. Ale wie Pan co – znienacka zaczął jeden z nich – ja bym z dzieciakiem na Legię nie poszedł. Tak klną, że szkoda uszu…

Gdy ni stąd ni zowąd padło nazwisko Radosława Majdana, byłego bramkarza, nagle uczestnicy dyskusji płynnie przeszli do dywagacji na temat zalet Dody, byłej dziewczyny piłkarza. I gdy rozmowa w męskim gronie zaczynała się rozkręcać (czytaj – nabierać barw), pojawiła się w kolejce pierwsza pani, a zaraz potem otworzono drzwi do przychodni. Cóż, kolejne spotkanie nieformalnego mareckiego klubu dyskusyjnego odbędzie się w innym terminie…